Tom Luongo             25 luty 2021

Wiatry polarne wyją od strony Kanady – jakby w odwecie za zablokowanie rurociągu Keystone XL, czego dopuścił się Joe Biden.

https://en.wikipedia.org/wiki/Keystone_Pipeline

https://www.fox5atlanta.com/news/keystone-xl-oil-pipeline-construction-stops-as-biden-moves-to-revoke-permit

Sieć energetyczna w Teksasie załamała się pod wpływem temperatur bardziej prawdopodobnych w Sioux Falls niż w San Antonio, pogrążając ponad 4 miliony ludzi w ciemności i pozostawiających ich bez ogrzewania.

Jak mogło do tego dojść – w miejscu, którego cała tożsamość kulturowa kręci się wokół produkcji energii?

To proste.

W ciągu ostatniej dekady, zderegulowany rynek energii w Teksasie stał się bardziej “zielony”.

Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat, według danych EIA, Teksas wycofał ponad 5000 MW mocy dostarczanej z węgla, jednocześnie zastępując ponad tyle samo z wiatraków.

https://www.eia.gov/

Wiatr generuje w Teksasie tzw. marginal megawatt, w tym przypadku ostatnie 17%. Energia jądrowa dostarcza tzw. first megawatt, mniej niż 10%. Najwięcej megawatów pochodzi z użycia gazu ziemnego.

Ktoś doszedł do wniosku, że w (rzekomo) coraz to gorętszym świecie – instalowanie wiatraków i paneli słonecznych jest dobrym pomysłem. Jestem pewien, że tak właśnie myśleli prezesi wszystkich tych firm, które zaopatrują w energię cały Teksas. Zauważmy, że nasz rząd na każdym poziomie stymulował owo zjawisko. Kulturowy zeitgeist  tzw. “rozwoju zrównoważonego” oraz tzw. “odnawialnych źródeł energii” przeważył, jak zawsze, nad zdrowym rozsądkiem.

Prawda jest taka, że planeta wcale nie ociepla się. Nic takiego nie wydarzyło się na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat, czyli od chwili, w której teksański rynek energii elektrycznej został zderegulowany.

Gdy zdystansujemy się nieco od histerii na temat zmian klimatycznych wywołanych przez CO2 i zobaczymy kwestię taką, jaką ona jest – czyli jako gigantyczną operację prania pieniędzy przy pomocy podatków – dostrzeżemy, że od ponad pokolenia przygotowujemy się na całkowicie nieutrafioną katastrofę.

Więcej na ten temat za chwilę.

Ze względu na intensywne zimno w Teksasie, zapotrzebowanie na ciepło pochodzące z elektryczności wzrosło znacznie powyżej poziomu wymaganego do klimatyzacji podczas rutynowo bestialskich, teksańskich lat. Dlaczego? – Ponieważ turbiny wiatrowe, które produkują tzw. marginal megawatt – zamarzły.

Ponadto, ponieważ większość energii elektrycznej w Teksasie pochodzi z jego potężnej produkcji gazu ziemnego – ale jako że nikt nie pomyślał, aby skonsultować się z mieszkańcami Kanady lub Północnej Dakoty – najwyraźniej, także główne części infrastruktury gazociągów dostarczających gaz do elektrowni – zamarzły.

Tak więc, nie ma gazu – nie ma energii. Nie ma wiatru – nie ma energii. Nawet jeśli jest wiatr – nie ma energii.

Na dodatek, w tym tygodniu, jeden z dwóch reaktorów w elektrowni jądrowej w południowym Teksasie przestał działać, co jeszcze bardziej zwiększyło problemy energetyczne stanu.

W rezultacie, cena energii elektrycznej wzrosła do niewiarygodnych wprost kwot, co sprawia, że w porównaniu z nią Bitcoin prezentuje się jako waluta stabilna. Od poniżej 100 dolarów za megawatogodzinę cena energii wzrosła do limitu ustalonego przez teksańską radę regulacyjną ERCOT, wynoszącego 9000 dolarów za megawatogodzinę.

Anty-wolnorynkowcy będą się wtrącać i piętnować szkodliwość deregulacji, a komuchy zaczną krzyczeć, że to nie była wina ani zamarzniętych wiatraków, ani braku światła słonecznego. Winą obarczy się błędy kapitalizmu, ponieważ to jest to, co zawsze się dzieje, gdy częściowo zderegulowany rynek, taki jak rynek energii elektrycznej w Teksasie, zostaje dotknięty wydarzeniem nietypowym – jak w przypadku miasta Dallas borykającego się z temperaturą 9 stopni F w połowie lutego!

Nie ma znaczenia, czy pokryje się te koszty z budżetu państwa, czy nie, rachunki za energię elektryczną zużytą w tym tygodniu w Teksasie muszą zostać zapłacone. Zauważmy jednak, że owe koszty wcale nie zostały spowodowane deregulacją; ekstremalność sytuacji została spowodowana czymś o wiele bardziej szkodliwym niż windowanie cen, a mianowicie błędnym planowaniem – wynikającym z błędnych danych.

Teoria globalnego ocieplenia spowodowanego przez CO2 jest – krótko mówiąc – fikcją. Prawdziwe są natomiast emocje funkcjonujące wokół niej – wraz z bodźcami ekonomicznymi stworzonymi przez dekret rządowy.

Fizyka planetarna i fizyka słoneczna mają o wiele większą moc predykcyjną i wyjaśniającą, niż niekończące się fałszowanie danych związane z Mann’owskim wykresem Hockey Stick oraz z idiotycznym filmem Al’a Gore’a.

https://en.wikipedia.org/wiki/Hockey_stick_graph

Zjawisko meteorologiczne, które objęło środkową część Stanów Zjednoczonych i które popchnęło Jet Stream na ekstremalne południe, nie da się wyjaśnić sumaryczną koncentracją CO2, ale raczej interakcjami pomiędzy fluktuacjami parametrów wiatru słonecznego a szybko słabnącym polem magnetycznym Ziemi.

https://en.wikipedia.org/wiki/Jet_stream

Silny wiatr słoneczny, który oddziałuje na pole magnetyczne, zmienia przepływ Jet Streamu, co powoduje, że silne wiatry polarne są przenoszone o wiele dalej na południe, niż wydawało się to możliwe konstruktorom teksańskiej sieci energetycznej.

W geologicznych i słonecznych skalach czasowych, dane dotyczące pięćdziesięciu lub sześćdziesięciu lat nie mają żadnego znaczenia. Nieważny jest fakt, że takiego jak obecnie zimna nie było w Teksasie od stu lat –  jeśli okoliczności, które wywołały to zjawisko zdarzają się co kilka tysięcy lat. Dlatego też, jeśli nie patrzy się na poprawne dane używając poprawnego do nich podejścia – żadne planowanie nie jest możliwe.

Przez dziesięciolecia, oddziaływanie procesów słonecznych na naszą planetę było ignorowane, a to ze względu na pogoń za narracją o emisji CO2 obowiązującą na szczytach naszej politycznej struktury władzy – na poziomie globalnym. Oni robią to, moim zdaniem, po to, by wzmocnić swą władzę polityczną i przyspieszyć realizację agendy kontroli.

Z tego to powodu biliony użytecznego kapitału przekierowane zostały na kluczowe projekty infrastrukturalne, które zawiodły wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebowaliśmy – jako że złe informacje wyeliminowały informacje poprawne. (…)

Firmy energetyczne i samorządy nie zrezygnują z tego rodzaju kontroli, bo jest ona narzędziem do ściągania podatków.

Zawołanie Joe Bidena – kiedy jest on w stanie odczytać je poprawnie z telepromptera, brzmi – “Zaufajcie nauce”. Ale nauka nie jest konsensusem, tak samo jak czekolada nie jest wanilią. Tyle że nauka w naszym hiper-politycznym świecie jest właśnie polityką, ponieważ gdybyśmy słuchali prawdziwej nauki, zrezygnowalibyśmy z tzw. Globalnego Ocieplenia dziesiątki lat temu.

Historia nauki pokazuje, że naukowcy funkcjonują jako strażnicy dominującego systemu politycznego. Nowa wiedza, tj. ta, która zagraża istniejącej strukturze władzy, jest niszczona, a jej zwolennicy są nazywani heretykami, co przez całe pokolenia spowalnia przyjęcie nowych paradygmatów myślowych. W tym właśnie miejscu znajdujemy się dzisiaj, gdy chodzi o naukę o klimacie. Opowieść o globalnym ociepleniu zbankrutowała, więc mówi się obecnie o zmianach klimatu. Ale również ona jest wątpliwej jakości, podczas gdy heliofizyka zyskuje niepodważalną popularność.

Pamiętajmy również, iż chcieliśmy mniej zanieczyszczeń. To, co dostaliśmy to zamarznięte turbiny wiatrowe i niemieckie farmy słoneczne pokryte lodem.

Warto zauważyć, że w roku 2022, IPCC doda do swego rejestru danych, informacje na temat oddziaływania słonecznego, które spowodowało, że Jet Stream zamroził Teksas. Jest to pierwszy poważny krok, co więcej krok formalny, w kierunku położenia kresu odbywającemu się szaleństwu.

https://en.wikipedia.org/wiki/Intergovernmental_Panel_on_Climate_Change

Obiektywna rzeczywistość, w tej materii, ponownie daje o sobie znać z całą mocą, ale pomimo to administracja Bidena pełną parą podąża za Zielonym Nowym Ładem.

Smutna prawda jest taka, że gdyby nikt z nas nie przysłuchiwał się histerii związanej z tzw. energią odnawialną i gdyby wszyscy domagali się prawidłowej deregulacji rynków energetycznych, dzisiejsza sytuacja byłaby wiele lepsza.

Gdyby w przeszłości Teksas pozwolił działać elektrowniom węglowym i zbudował na dodatek kilka reaktorów jądrowych, dziś nie marznąłby. A gdybyśmy usunęli całkowicie rząd z rynku regulacji energii oraz pozwolili na stworzenie prawdziwego, wolnego rynku z odpowiednio zdecentralizowaną siecią – znaleźlibyśmy o wiele bliżej realizacji marzenia socjalistów o zakończeniu procederu podbijania cen podczas kryzysów pogodowych..

Ale z powodu niezaspokojonej potrzeby rządu dotyczącej kontroli rzeczywistych środków produkcji – tj. energetyki, komunikacji, podróżowania i edukacji – kulejemy wraz z bezładną siecią energetyczną, całkiem zwyczajnie czekając na następną katastrofę.

Uzupełnienie:

Po napisaniu powyższego artykułu (2/16/2021) wyszło na jaw, że gubernator stanu Texas, Greg Abbott chciał uruchomić elektrownie węglowe, aby nie dopuścić do zapaści sieci z powodu mrozu. Dostał jednakże odmowę od DoE – Department of Energy,  chyba że zdecydował by się na obciążenie klientów kwotą 1500 dolarów za megawatogodzinę, aby spełnić wymogi Zielonej Energii.

Jak dobrze widać, zabójcą jest polityka, a nie wolne rynki.